Gdy dławi cię lęk
- Dr Marcin Florkowski, psycholog
- 10 sie 2017
- 5 minut(y) czytania
Dlaczego czasem się boimy, choć jednocześnie wiemy, że nie ma czego? Skąd biorą się zaburzenia lękowe i jak można się ich pozbyć?

Zaburzenia lękowe, to najczęściej (po depresji) pojawiające się problemy psychiczne. Jest wiele odmian patologicznego lęku. Najczęściej przytrafiają się nam fobie (np. arachnofobia – lęk przed pająkami) a wśród nich najbardziej rozpowszechnia jest fobia społeczna (lęk przed ludźmi), która czasem nazywana jest chorobliwą nieśmiałością.
Inne zaburzenia lękowe to ataki paniki, natrętne myśli i kompulsywne zachowania, (np. ciągłe sprawdzanie, czy drzwi są zamknięte) oraz lęk uogólniony (uczucie ciągłego niepokoju, nie związane z żadnym konkretnym bodźcem).
Skąd się bierze strach?
Istnieje w mózgu miejsce, które jest odpowiedzialne za odczuwanie przykrych emocji – przede wszystkim strachu i gniewu. Nazwano je ciałem migdałowatym. To stosunkowo małe skupisko szarych komórek, wielkości i kształtu migdała, którego drażnienie wywołuje silne objawy fizyczne (np. pocenie się, drżenie, napięcie mięśni) i psychologiczne (uczucie strachu, paniki, złości). To interesujące, że strach i gniew w naszym mózgu są tak blisko siebie – być może dlatego mówimy o reakcji „walcz lub uciekaj” czyli „gniewaj się lub bój”.
Oto znaleźliśmy pierwszą przyczynę pojawiania się zaburzeń lękowych: ciało migdałowate może być „popsute” i wtedy jest ciągle pobudzone, bez żadnych zewnętrznych przyczyn, niezależnie od sytuacji, w której człowiek się znajduje. Jeśli tak się dzieje, to odczuwamy ciągły lęk nie wywołany realną przyczyną (nazywamy go zespołem lęku uogólnionego). Trochę to tak, jakby w mózgu zepsuł się dzwonek alarmowy – dzwoni bez przerwy, ciągle niepokoi. Skutecznym sposobem terapii jest wtedy zażywanie lekarstw (przypisywanych przez psychiatrę), które przywracają prawidłowe funkcjonowanie ciała migdałowatego i znoszą objawy lękowe.

Nadwrażliwość
Inną przyczyną doświadczania zaburzeń lękowych jest nadwrażliwość ciała migdałowatego – może ono funkcjonować prawidłowo, ale reagować bardzo silnie nawet w odpowiedzi na stosunkowo słabe bodźce.
W takim przypadku mamy do czynienia z nieadekwatnie silnymi reakcjami, ale na sytuacje, które u większości ludzi budzą niepokój. Na przykład publiczne wystąpienie jest dla większości ludzi stresujące, ale niektórych kompletnie paraliżuje.
Można powiedzieć, że w tych samych sytuacjach jedni doświadczają silniejszego pobudzenia niż inni. Takie osoby starają się unikać przykrych emocji, dlatego źle znoszą zagrażające sytuacje (np. ekspozycję społeczną), starają się trzymać na uboczu i unikają wszelkich zagrażających okoliczności, nawet jeśli są one dla większości ludzi stosunkowo łatwe do zniesienia (np. zapytanie obcej osoby o drogę). O tych ludziach mówimy przeważnie, że są nieśmiali, introwertyczni, przypisujemy im lęk społeczny itp.
Leczenie takich zaburzeń wymaga konsultacji zarówno z psychiatrą (który może zaordynować leki, zmniejszające wrażliwość ciała migdałowatego) jak i psychologiem. Nadmierne pobudzenie ciała migdałowatego może być bowiem procesem psychologicznym i mieć swoją przyczynę w tym, że człowiek nauczył się myśleć o świecie i różnych sytuacjach w sposób lękowy (np. przypisywać im zagrażający charakter). Inną psychologiczną przyczyną patologicznego lęku jest brak utrwalonej umiejętności uspokajania się. Większość z nas umie uspokoić samych siebie, niektórzy jednak się tego nie nauczyli, więc ciągle ich coś niepokoi.
Może być i tak, że czyjeś procesy psychologiczne nie tylko, że nie są wyposażone w zdolności do uspokajania się, ale są skonstruowane tak, że wręcz nieustannie podnoszą poziom lęku. Takie osoby potrzebują psychoterapii.
Automatyczna fobia
Wiemy dzisiaj, że ośrodki w mózgu, odpowiedzialne za przeżywanie lęku (np. ciało migdałowate), połączone są silnymi szlakami nerwowymi z ośrodkami odpowiedzialnymi za rozpoznawanie prostych bodźców zmysłowych. Na przykład, gdy w naszym polu widzenia pojawi się obiekt, który ma osiem nóg, ciemny kolor i porusza się szybko, to system mózgowy, rozpoznający zagrożenia zakwalifikuje go jako pająka i zareaguje automatycznie, pobudzając ciało migdałowate i wywołując uczucie lęku.
Stanie się to zanim jeszcze zaktywizowana zostanie kora mózgowa i wyższe czynności mózgowe, takie jak myślenie, przewidywanie, rozumienie itp. Efektem tego jest odczuwanie strachu, zanim jeszcze zrozumiemy, czego się boimy. Ba! Nawet, jeśli potem rozum podpowiada nam, że przecież nie ma się czego bać, to lęk i tak się utrzymuje. Dlatego ludzie reagują lękiem na widok pająka, choć na zdrowy rozum wiedzą, że przecież mały pająk nic im złego zrobić nie może.
Wrodzone fobie

No dobrze – ktoś mógłby się powiedzieć – ale to musiałoby oznaczać, że w naszym umyśle zakodowane są wzory bodźców, których będziemy się bać i takim bodźcem byłby na przykład pająk.
Rzeczywiście, tak psycholodzy rozumieją niektóre fobie u ludzi. Takie bodźce jak pająki, węże, przepaście, pułapki (np. pomieszczenie bez wyjścia), ciemność, bzyczenie owadów, brud, krew, obcy ludzie itp., często stają się obiektem fobii dlatego, że dla naszych jaskiniowych przodków były one zwiastunem niebezpieczeństwa. Ci jaskiniowcy, którzy unikali tych bodźców (bali się ich), mieli większe szanse na przetrwanie, dlatego w naszych genach i mózgach utrwaliła się gotowość do reagowania lekiem na takie właśnie typowe bodźce.
Dzisiaj ludzie cierpią więc na lek przed pająkami, czy zamkniętymi pomieszczeniami, a nie ma fobii związanych z samochodami czy bronią palną, choć w naszym świecie samochody i broń zabijają o wiele więcej ludzi niż pająki i brud.
Różnice indywidualne
Posiadamy więc wrodzoną, utrwaloną ewolucyjnie wrażliwość lękową na niektóre bodźce. Możemy teraz wyjaśnić, dlaczego nie wszyscy ludzie boją się np. pająków i tylko niektórzy doświadczają fobii, inni zaś wydają się nieustraszeni. Dzieje się tak z dwóch przyczyn. Po pierwsze wszystkie wrodzone, genetycznie uwarunkowane ludzkie właściwości (np. wzrost, siła mięśni, siła doświadczanego lęku itp.) u jednych ludzi przybierają natężenie przeciętne a u innych skrajne. Dlatego jedni boją się wielu rzeczy a inni prawie w ogóle nie odczuwają lęku.
Po części za fobie odpowiedzialne jest jednak również środowisko i wychowanie. Jeśli moja mama wrzeszczała i uciekała na widok pająka, to choć nigdy nie zrobił mi on nic złego, będę silniej go unikać niż gdy widziałem, jak mama brała pająka w rękę i wyrzucała za okno.
Kropla optymizmu
Bywa, że gdy odkrywamy, jak działa mózg, nastraja nas to pesymistycznie: co ma bowiem zrobić nieśmiała osoba, „skoro jej mózg napełnia ją lękiem”? Przecież nie da się wymienić mózgu!
Lęk, który czujemy, zależy jednak tylko po części od tego, jak jest zbudowany nasz mózg. W dużym stopniu to, co czujemy jest też skutkiem utrwalonych sposobów myślenia i interpretowania różnych wydarzeń, a na nasz sposób rozumienia różnych sytuacji posiadamy bezpośredni wpływ i możemy go modyfikować.
W dodatku mózg człowieka jest elastyczny nawet na poziomie organicznym, ciągle się zmienia i w związku z tym może też w wielu przypadkach zmienić swój sposób działania. Dlatego nawet niewielka modyfikacja, nowe doświadczenie czy przeżycie może sprawić, że w człowieku zachodzi istotna przemiana. Tak się dzieje na przykład wtedy, gdy ktoś pokona tremę. Czasem nawet tylko to jedno korzystne zdarzenie wywołuje zmiany w mózgu, które na trwałe redukują poziom lęku.
Kierowanie lękiem
Czy wiedząc to wszystko, moglibyśmy stworzyć metody leczenia fobii? Owszem, tak i psycholodzy wymyślają takie metody. Oto jedna z nich.
Wiemy, że ośrodek lęku – ciało migdałowate – powiązane jest z korą mózgową, czyli siedliskiem wyższych czynności psychicznych. To znaczy, że takie zjawiska jak myślenie, przewidywanie, uczenie się, wolna wola itp., będą pobudzać lub hamować aktywność ciała migdałowatego.
W praktyce oznacza to, że człowiek, który odruchowo ucieka od pająka, może po namyśle (pod wpływem aktywności kory mózgowej) jednak zbliżyć się do niego (choć nadal czuje lęk). Jeśli ktoś uczyni tak parę razy, to nauczy się na własnej skórze, że pająk nie robi jednak człowiekowi żadnej krzywdy, jest jedynie nieprzyjemny. Wtedy lęk zaczyna słabnąć.
Taki skutek można osiągnąć pod warunkiem, że przejdziemy odpowiedni trening. Istnieje bowiem ryzyko, że tak długo jak ktoś unika obiektu fobii, jego lęk będzie się utrzymywać. Trening odwrażliwiania psycholodzy nazywają desensytyzacją: zetknięcie się z obiektem lęku w komfortowych warunkach emocjonalnych sprawia, że strach staje się słabszy, a czasem zupełnie znika.
Psycholodzy odkryli nawet, że trening odwrażliwiania daje pozytywne efekty jeśli jest przeprowadzony jedynie w wyobraźni. Jak to działa? Człowiek wprowadza się w stan relaksu i, utrzymując go, wyobraża sobie jakąś niebezpieczną sytuację (np., że bierze pająka do ręki). Jeśli relaks jest ciągle podtrzymywany a jednocześnie wyobrażamy sobie owego pająka na naszej dłoni, to potem też reagujemy na jego widok słabszym strachem.

Comments