top of page

W Europie znika Boże Narodzenie

  • Tomasz Szeliga
  • 2 sie 2017
  • 7 minut(y) czytania

O zderzeniu cywilizacji Zachodu i Bliskiego Wschodu, islamizacji Europy rozmawia z dr Zofią Sawicką, arabistką i politologiem redaktor Tomasz Szeliga.

Fot. Paweł Bialic

ZOFIA SAWICKA - arabista, politolog, adiunkt w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, pracownik Instytutu Badań nad Cywilizacjami. Zajmuje się tam analizowaniem zjawisk w skali makro i mikro na Bliskim Wschodzie, monitorowaniem obszarów zagrożeń i określaniem możliwych konfliktów w tym rejonie świata oraz komunikacją międzykulturową. Autorka publikacji dotyczących roli mediów w świecie arabskim, sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie oraz Arabskiej Wiosny.

- Pojechałaby Pani dziś sama do egipskiego kurortu?

- Nie pojechałabym.

- Dlaczego?

- Bo dobrze wiem, co tam się dzieje. Egipt nie jest dziś bezpiecznym krajem, od 2011 roku trwają tam przemiany, ludziom żyje się coraz ciężej, w związku z tym dochodzi do coraz większych napięć społecznych. Poza tym, odkąd zostałam mamą, trochę inaczej patrzę na życie.

- Po śmierci Magdaleny Żuk Polacy przestaną jeździć do Egiptu?

- Absolutnie nie. Może teraz się wahają, ale gdy pojawią się atrakcyjne ceny, to wsiądą do samolotów. Często słyszę taką argumentację: w dzisiejszym świecie bomby wybuchają wszędzie, to po prostu kwestia szczęścia. Polacy mają do zagrożeń dość osobliwy stosunek. Gdy np. na lotnisku ktoś zostawi torbę, inne narodowości uciekają, a Polacy biegną, by zobaczyć co jest w środku. Uśmiecha się pan, ale to nie jest anegdota.

- Wciąż nie wiemy, co spotkało Magdalenę Żuk, jednak mam wrażenie, iż społeczeństwo ma gdzieś ustalenia śledczych albo wyniki sekcji zwłok. Internauci są przekonani, że dziewczyna została sprzedana bogatym szejkom i że to oni stoją za tą tragedią.

- Trudno mi zająć stanowisko, wiedzę o tej sprawie czerpię z mediów, a te nie zawsze są wiarygodne. Wiadomo, że motyw z uprowadzeniem przez szejków sprzeda się lepiej, niż rzekome problemy psychiczne turystki. Nie wykluczam, iż pani Magda mogła paść ofiarą handlu ludźmi, lecz nie wiązałabym tego z konkretną grupą narodowościową bądź wyznaniową. Wielokrotnie bywałam w Egipcie, o gospodarzach mam dobre zdanie, choć zawsze powtarzam, iż warto wiedzieć, jak się w danym kraju zachować. No i to wszystko działo się przed Arabską Wiosną, gdy nastroje nie były tak zradykalizowane...

- Polacy chyba nie wierzą, że Egipcjanie – mimo zapewnień tamtejszego ministra sprawiedliwości – pomogą w rozwikłaniu tej zagadkowej śmierci. Przyznam, że i ja mam wątpliwości...

- Miejscowi są w stanie to wyjaśnić. Pytanie tylko, czy zechcą? Nagłośnienie takich incydentów na pewno nie pomoże egipskiej turystyce, która jest przecież główną gałęzią gospodarki. Szarm el-Szejk przez kilka ostatnich lat z kwitnącego kurortu przeobraził się w miasto duchów, zamyka się hotele i sklepy, ludzie bankrutują.

- Egipskie media zajmowały się dramatem Polki?

- Tak. Wyrażano żal, współczuto rodzinie. Ale panią Magdę przedstawiano jako osobę mającą problemy psychiczne. Pisano, że odrzucała wszelką pomoc aż w końcu popełniła samobójstwo, wyskakując przez okno w szpitalu.

- Kilkanaście dni temu w programie telewizyjnym ekspert od krajów Bliskiego Wschodu apelował, by edukować polskich turystów wybierających się w ten rejon świata, bo ci zachowują się tak, jakby to była Europa. Naprawdę tak mało wiemy?

- Większość z nas chce po prostu wypocząć i nie myśli o tym, że jakieś zachowanie może spowodować problem, bo zostanie źle odebrane. Przyjęło się oczywiście, iż kurorty to są enklawy, gdzie turystom wolno więcej. Mimo wszystko zachęcam, by przed wyjazdem poczytać nie tylko o plaży i temperaturze, ale np. o tym, że jeśli kobieta będzie patrzeć mężczyźnie w oczy, to zachęci go do flirtu. Edukacja jest potrzebna, bo Polakom się wydaje, iż świat wszędzie jest taki sam.

- W Egipcie powstało Bractwo Muzułmańskie, na półwyspie Synaj - gdzie znajdują się kurorty - działają terroryści Państwa Islamskiego, nieustannie morduje się Koptów czyli tamtejszych chrześcijan. To już nie ten kraj co kiedyś...

- Sytuacja Egiptu jest coraz bardziej skomplikowana. Władzę objął generał Sisi i mówi się, że jedynym jego osiągnięciem jest to, iż zbudował więcej więzień niż Mubarak. Niesamowicie radykalizuje się młodzież spod znaku Bractwa Muzułmańskiego. Na Facebooku namawiają wręcz do fizycznej eksterminacji przeciwników. Ludzie wychodzą na ulice, bo rząd odebrał im dopłaty do żywności. W Egipcie jest ponad 90 mln mieszkańców, większość żyje w skrajnej nędzy, za niespełna dolara dziennie. Młodzi mówią wprost: szykuje się kolejna rewolucja, potrzebne są głębokie reformy. Czarny scenariusz jest możliwy, tym bardziej, że Sisi zaczął cenzurować Internet, próbuje zablokować Facebooka.

- Kim naprawdę jest Sisi?

- Kreuje się na pobożnego muzułmanina, głosi tezę, iż islam jest religią pokoju i wzywa do tolerancji. Ale tak naprawdę chodzi mu tylko o to, by zachować władzę. Pamiętajmy, że w Egipcie rządzi wojsko i to do wojska należy gospodarka kraju, z której czerpie ono ogromne profity.

- 74 proc. Polaków jest przeciwko przyjmowaniu uchodźców. Szokują Panią te dane?

- Nie. Ludzie się boją i ja to rozumiem. Ubolewam jednak, że nie ma w Polsce rozsądnej dyskusji nad problemem uchodźców. Karmieni jesteśmy za to propagandą. “Wiadomości” alarmują, że każdy muzułmanin przybywający do Polski myśli tylko o tym, gdzie tu się najlepiej wysadzić. Z kolei TVN przedstawia wszystkich przybyszów jako ofiary wojny i podkreśla, że przyjęcie tych ludzi pod swój dach to chrześcijański obowiązek.

- W kółko się powtarza: nie każdy muzułmanin jest terrorystą, ale każdy terrorysta to muzułmanin.

- Co nie jest prawdą, bo zamachów dokonują również ludzie innych wyznań. Trzeba się jednak zgodzić, że islam jest religią, która radykalizuje wiele osób.

- W ostatnim zamachu terrorysty-samobójcy w Manchesterze zginęły dzieci. Przekroczona została kolejna granica.

- Indolencja europejskich służb specjalnych jest porażająca. Za zamach w Manchesterze odpowiedzialny był człowiek świetnie znany angielskiej policji. O tym, że może być niebezpieczny informowała policję jego własna rodzina – i to kilkukrotnie! Służby, wcześniej także w Belgii i Francji, takie sygnały ignorowały, bojąc się oskarżeń o islamofobię. Europa nie potrafi obronić własnych wartości, twardo się postawić. Staliśmy się zakładnikami poprawności politycznej i, przykro to mówić, poniekąd sami jesteśmy sobie winni.

- Staram się być tolerancyjny, ale nie chciałbym, aby w moim mieście wyrosły osobne dzielnice, zamieszkałe przez ludzi, którzy nie mają zamiaru się asymilować. Do Molenbeek w Brukseli czy Rosegarden w Malmoe policja boi się zaglądać. Z kolei w Hamburgu mieszkali organizatorzy zamachu na World Trade Center.

- Zamachy to po części wina nieudanego procesu integracji. Muzułmanie w Europie obecni są od lat 50. XX wieku. Początkowo mieli być wyłącznie tanią siłą roboczą, nikt nie myślał, by ich przystosowywać do życia na Starym Kontynencie. Drugie i trzecie pokolenie muzułmanów, którzy tutaj się urodzili, już swoje prawa znało i zaczęło się ich domagać. Jednocześnie wiele z tych osób nie zamierza respektować praw obowiązujących w Europie i szuka swojej tożsamości w radykalnym islamie. Tam znajduje gotowe rozwiązania.

- Europa słono płaci za swoją otwartość. Ale czy nie jest tak, że te dwie odmienne kultury nie są w stanie żyć obok siebie w zgodzie? Może za dużo nas dzieli i to całe nawoływanie do kompromisu nie ma większego sensu? Trwa w końcu wojna cywilizacji.

- Moim zdaniem to nie wojna cywilizacji, ale wojna fundamentalizmów. Z jednej strony radykalny islam, z drugiej radykalizm poprawności politycznej europejskich rządów. Politycy nazywają zamachy terrorystyczne incydentami i nawołują do przyjmowania wszystkich uchodźców. Takie działania doprowadzają do skrajnych sytuacji i skazują na śmierć ludzi myślących racjonalnie. Owszem, pewne rzeczy są nie do pogodzenia, ale my musimy znaleźć kompromis, bo żyjemy na jednym kontynencie. Potrzebna nam mądra polityka integracyjna, zamykanie ludzi w gettach rodzi tylko ich dodatkową frustrację i gniew.

- Jaką ma Pani receptę?

- Ci, którzy chcą do nas przyjeżdżać muszą nauczyć się języka, podjąć pracę, respektować nasze wartości i kulturę. Jeśli tego nie zrobią, powinni zostać odesłani do swoich krajów. Wielokulturowość jest zjawiskiem dobrym, tylko trzeba stworzyć takie narzędzia, żeby ona świat ubogacała, a nie dzieliła. Innej drogi jak dialog nie ma, choć to długa i żmudna wspinaczka. Najgorzej, że tego wysiłku nie chce podjąć ani Europa, ani mniejszości muzułmańskie, które nie zamierzają wyrzec się przywilejów jakie im przyznano.

- Szwecja to modelowy przykład kraju, który na własne życzenie znalazł się w pułapce.

- Nie tylko tam większość ustępuje bardziej agresywnej mniejszości. Jeśli sami wyrzekamy się świąt Bożego Narodzenia i choinki, a na przerwę wielkanocną mówimy wiosenne wakacje, bo to razi uczucia religijne muzułmanów, to nie dziwmy się, że oni zachowują się w Europie coraz śmielej. W europejskich klinikach przeprowadzane są np. zabiegi obrzezania dziewczynek, co dowodzi jak bardzo odeszliśmy od wartości, na których zbudowany został nasz kontynent.

- W meczetach w Europie imamowie otwarcie nawołują do prowadzenia świętej wojny z niewiernymi.

- A np. w takim Egipcie jest ogromna kontrola nad religijnymi tekstami, to w ministerstwie ds. religii ustala się treść kazania, które głoszone jest w piątek w każdej świątyni. Europie do tej pory nie przyszło do głowy, by kontrolować meczety. W imię fatalnie pojętej wolności słowa przestaliśmy dbać o własne interesy.

- Polskę muzułmańska fala nie zaleje tylko dlatego, że nie jesteśmy w stanie dać tym ludziom tak wysokich zasiłków, jak Niemcy albo Szwedzi?

- Bardziej dlatego, że nie ma tu innych muzułmanów, a więzy krwi, choćby była to nawet bardzo daleka rodzina, odgrywają w tych społecznościach najistotniejszą rolę. Poza tym Polacy są konserwatystami przywiązanymi do tradycji. Wyobraża pan sobie, że z naszego krajobrazu znika Boże Narodzenie albo, że kościoły przekształcane są w meczety?

- Muzyk Jerzy Grunwald mówi wprost, że w Europie stoi już koń trojański z islamistami w środku. Powinniśmy się bać?

- Jeśli się nie obudzimy, to tak. Musimy zacząć nazywać rzeczy po imieniu. Napięcia społeczne mogą doprowadzić do wojny religijnej, może się też sprawdzić scenariusz z książki Michela Houellebecqa “Uległość”, gdzie doprowadzimy do sytuacji, że muzułmanie przejmą władzę w krajach Europy, a ona sam stanie się muzułmańska, bo Europejczycy zaczną przechodzić dobrowolnie na islam pod wpływem obietnicy wygodnego życia. A trzeba zdać sobie sprawę z tego, że islam to nie tylko religia. To system polityczny i społeczny, sacrum i profanum regulujące każdy aspekt życia człowieka, kształtujący jego światopogląd. Zlaicyzowana Europa nie jest w stanie pojąć tego fenomenu.

- Przez rok była Pani stażystką w polskiej ambasadzie w Damaszku. Konflikt w Syrii musi być dla Pani szczególnie bolesny.

- To dla mnie osobista tragedia. Straciłam w tej wojnie wielu znajomych, z innymi urwał się kontakt. Syryjczycy mają poczucie niesprawiedliwości. Gdy Irakijczycy, Palestyńczycy albo mieszkańcy Jordanii byli w potrzebie, zawsze mogli się w Syrii schronić. Dziś to Syryjczycy potrzebują pomocy, ale nikt ich nie chce. Z drugiej strony, na wybrzeżu jest spokój, a kraj reklamuje się hasłem: “Przyjedź do Syrii. U nas nie ma uchodźców”. Bliski Wschód to obszar przeżarty biedą i przemocą. Żyje tam tylko 5 proc ludności świata, lecz odsetek ofiar różnych konfliktów jest najwyższy. Arabowie stworzyli bogatą cywilizację. To otwarci, wspaniali ludzie. Niestety, padli ofiarą tragicznych okoliczności.

- Dziękuję za rozmowę


bottom of page