Skąd się bierze hejt w Internecie?
- Dr Marcin Florkowski, psycholog
- 21 mar 2017
- 6 minut(y) czytania
Gdy natrafiamy w internecie na memy szkalujące papieża, wypowiedzi, w których ktoś cieszy się z samobójczej śmierci nastolatka lub widzimy falę hejtu, zalewającą jakąś szanowaną osobę, myślimy „Ku czemu zmierza świat”, „Internet zrodził potwory” itp. Z bliska sprawa wygląda często jednak inaczej…

- Możesz się przedstawić?
Mateusz: Mam 17 lat, jestem uczniem liceum, dobrze się uczę, jestem „przegrywem”.
- Co to znaczy, że jesteś „przegrywem”?
Mateusz: No, jestem takim nastolatkiem, który w szkole podpiera ściany albo chodzi z książką i udaje, że się uczy, żeby nie podejrzewano go, że nie wie jak rozmawiać z innymi i z zazdrością patrzy na rówieśników, którzy się śmieją, spotykają się na domówkach, chodzą razem na pizzę itp. Ci są normalni, czyli normale w naszym żargonie. Ja jestem taki niewidzialny człowiek, jak z tej książki Wellsa – sam chodzę po mieście, nie mam dziewczyny, siedzę w internecie, na niszowych forach, których większość ludzi w ogóle nie zna i tam komunikuję się z innymi przegrywami, tam się wyżywam. Przegrywy są różne, ja należę do tych, którzy przynajmniej dobrze się uczą.
- Nigdy nikt cię nie zaprosił?
Mateusz: Ludzie mnie unikają, bo byłem w szpitalu psychiatrycznym i mam zdiagnozowany zespół Aspergera. Dobrze się uczę, ale uważają mnie za dziwaka i kujona. Dlatego się izoluję. Zresztą nie wiem, może ja się izoluję i dlatego uważają mnie za dziwaka i kujona? Trudno powiedzieć czy pierwsza była kura, czy jajo.

- Ale kontaktujesz się z innymi „przegrywami”?
Mateusz: Przegrywy gromadzą się wokół niektórych forów internetowych. Tworzymy taką anonimową społeczność. Późna gimbaza, wczesne liceum. Sami frustraci, tak jak ja. Czasem zdarzają się jakiś trzydziestolatki, które nadal mieszkają z mamusią, nie mają pracy i też wylewają swoje żale w internecie. Ale to rzadziej. Zwykle to jest młodzież. Normalni użytkownicy internetu nie zdają sobie sprawy jak wiele różnych memów, powiedzeń, żartów i hejtu pochodzi z forów dla przegrywów. Jak normale widzą jakiś mem o prezydencie, to nawet do głowy im nie przychodzi, że to przegrywy go wymyśliły.
- Zajmujecie się produkowaniem memów?
Mateusz: Nikt się tym programowo nie zajmuje. Po prostu ludzie mają wylane na tę poprawność polityczną, te szacowne autorytety i tych wszystkich godnych szacunku kłamców – celebrytów, polityków itp., więc wyzłośliwiają się na nich. Wiesz, jak ja widzę, że Jan Paweł II jest przez niektórych traktowany na równi z Jezusem, albo lepiej, to naprawdę mam ochotę zrobić na przekór. I wtedy powstają różne memy, które kojarzą JP2 z czymś śmiesznym albo głupim w stylu „Jan Paweł drugi ma u mafii długi” itp. Stąd nowe słowa, które się słyszy, a nie wie, że pochodzą od nas. „Pojaniepawliło cię? ”
„Świętemu” zawsze się od nas oberwie w necie. A te memy przeciekają potem do oficjalnych portali jak Wykop, Kwejk, Onet itp., i robią karierę. Ludzie się oburzają i dobrze, a nie mają pojęcia skąd się to wzięło i biadolą, jaki to świat zepsuty. I to też dobrze.
- Chcesz powiedzieć, że celowo dokuczacie innym?
Mateusz: Źle to rozumiesz. Słyszałeś o efekcie Streisand? Jakiś geolog opublikował dwanaście tysięcy zdjęć erodującego klifu w Kalifornii. Na jednym z tych zdjęć, zupełnie przez przypadek, znalazł się dom Barbary Streisand, takiej starej piosenkarki. Nikt by o tym nie wiedział, gdyby nie sama Streisand, której odbiło i postanowiła chronić swoją „prywatność”. Zażądała 50 milionów dolarów odszkodowania i usunięcia tego jednego zdjęcia. Do momentu, w którym nie zrobiła hałasu, było 5 pobrań tego zdjęcia, z czego dwa zrobiła ona sama, a dwa jej adwokat. Jak Streisand wysunęła swoje żądania, ludzie pobrali to zdjęcie 14.000 razy. Tak to działa. Chcesz coś ocenzurować? Chcesz żeby wszystko było uczesane i grzeczne, a ludzie mają się zamknąć? No to dostaniesz taki efekt. Przegrywy takie jak ja, będą prowokować i łamać polityczną poprawność, robić na przekór. Tak już jest.
- Nie usprawiedliwiasz trochę tych działań? To się w internecie chyba nazywa trolling?

Mateusz: Wiesz, jak jesteś przegrywem, wiesz, że nic dobrego cię nie czeka w przyszłości, nikt cię nie zaakceptuje, jak patrzysz latami na tych wszystkich rówieśników-normali, którym się dobrze wszystko w przyszłości ułoży, na te gwiazdy socjometryczne, brylujące na korytarzach, to myślisz tylko o tym, że to jest niesprawiedliwe, że czeka cię bezrobocie, margines i wykluczenie. A skoro nie masz wstępu do normalnego świata, to zaczynasz na świat patrzeć inaczej. Znasz bajkę o lisie i winogronach? Lis chciał zjeść winogrona, ale nie mógł do nich doskoczyć, choć próbował i próbował. I jak już się zmęczył tym podskakiwaniem, z którego i tak nic nie wyszło, to powiedział sobie w końcu: „Są zielone i na pewno niedojrzałe, kwaśne, wcale ich nie chcę. Nie podobają mi się. Są wstrętne.”
- A możesz podać nazwę tych forów internetowych, na którym gromadzą się, jak to mówisz, przegrywy?
Mateusz: Trochę tego jest. Najpopularniejszy jest chyba Karachan, polski odpowiednik 4chana, amerykańskiego forum obrazkowego, umożliwiającego publikowanie treści w sposób anonimowy. Obowiązuje tu jedna zasada: żadnych zasad. O ile na 4chan’a można wejść bez problemu, tak Karachan wymaga nieco większego trudu, bo po wpisaniu adresu, ukaże się ostrzeżenie informujące o zdjęciu strony oraz wysłaniu danych naszego komputera do odpowiednich służb. To podpucha, mająca wystraszyć niewtajemniczonych przed dalszymi próbami wejścia na forum. Tu jest na przykład środowisko Anonków, czyli anonimowych użytkowników, każdy może tam publikować i mówić co zechce.
- I tam produkujecie memy obrażające papieża?
Mateusz: Już ci mówiłem, nie „produkujemy”, a memy dotyczą wszystkich, którzy udają świętych, są „wspaniali” i normalni. Jak zmarł Kulczyk, to z forów wychodziły pieśni pochwalne na jego temat, bo wiadomo, że ludzie będą się wkurzali tym, że ktoś chwali jaki ten miliarder był wspaniały. Więc produkowaliśmy peany. Anonki to często inteligentni ludzie, tylko, że odrzucony margines, nie są akceptowani w swoim środowisku, więc kontestują główny nurt i dlatego robią szokujące rzeczy. Taki sposób na odreagowanie frustracji. Co się dziwić? W USA wariaci biorą broń i strzelają w szkołach, a u nas robią dzikie memy. Chyba lepiej, nie?
- Możesz podać jakiś inny przykład takiej działalności?
Mateusz: Był taki przypadek, że jakiś chłopak popełnił samobójstwo, bo go rówieśnicy nękali, bo chodził w rurkach i nie był lubiany. Typowy przegryw. Jak się zabił, to wszyscy go żałowali, a potem pojawiła się fala hejtu, że dobrze mu tak itp. Ludzie myślą, że ten hejt to jakieś potwory piszą, a naprawdę chodzi właśnie o szokowanie, prowokację. Wojewódzki kreuje się na takiego prowokatora. Wiem, że to często nie wygląda ładnie, ale wyjaśnię ci na przykładzie, o co tu chodzi. Jeden taki znany pisarz, Stephen King, wydał dawno już książkę „Strefa cienia”. W tej książce jest taki fragment jak jeden z bohaterów, czarny charakter, widzi psa, który na niego szczeka. Więc czarny charakter jest wściekły, że ten kundel tak ujada, rozgląda się, czy nikt nie widzi, wyciąga gaz pieprzowy i zagazowuje tego psa. Podobno King dostał po wydaniu tej książki mnóstwo listów od czytelników (chyba to było jeszcze w tej zamierzchłej erze poczty żółwiej, zanim wynaleziono mejle), którzy oburzali się na takie okrucieństwo wobec zwierząt: „Jak mogłeś wymyślić taką scenę i narazić biednego psa na takie cierpienia???” Rozumiesz? Ludzie nie odróżniają fikcji, demonstracji, prowokacji, od prawdy. King świetnie odpowiedział tym ludziom: „Zapomnieliście, że gaz pieprzowy był zmyślony, że czarny charakter był zmyślony i że pies był zmyślony. Cała scena była wirtualna.” Widzisz, z naszymi działaniami jest podobnie.

- No, ale ten chłopak, który popełnił samobójstwo nie był zmyślony.
Mateusz: Ale potem już nie żył. Zresztą tu nie chodzi o personalny atak. Chodzi o szokowanie i prowokację. Tu działa przekora. Niedawno jakiś sąd w Anglii zakazał publikowania zdjęć uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa, żeby kobiety, które zdecydowały się tam na aborcję nie musiały oglądać takich pogodnych zdjęć i żałować swojej decyzji. Masz jak w banku, że pojawi się zaraz fala memów z uśmiechniętymi downami, które będą wołać coś do mamusi. Nikt nie musi nic mieć do dzieci z zespołem Downa, ani do tych mamuś. Chcemy robić po swojemu, niegrzecznie. Ludzie stali się potwornie nietolerancyjni i świętoszkowaci. Odrzucają nas, stawiają nas pod ścianami. W porządku, to my zaatakujemy wasze autorytety. Szargamy autorytety, tak!, bo chodzi o bunt, i o odrzucenie tego wszechobecnego zakłamania. Wiesz, co powiedział Einstein: „Bóg mnie pokarał za moją niechęć do autorytetów tym, że zostałem autorytetem”. Tego się trzymamy.
- Chcesz zrobić z hejtu coś normalnego, czego nie należy potępiać i co należy zaakceptować. To się przecież nie uda.
Mateusz: Wiesz, czytałem kiedyś taką książkę SF, Artura Clarka, o tym jak na Ziemię przyleciały istoty z obcej planety i ich statki wisiały nad miastami. Więc wojskowi, którzy nie rozumieli, co się dzieje, postanowili je zaatakować pociskami atomowymi. Wystrzelili te pociski, które dotarły do statków UFO, ale zamiast eksplodować, to zniknęły. UFO coś z nim zrobiło, nie wiadomo co. I koniec. Nic się dalej nie stało, żadnego wybuchu, zero reakcji, żadnego odwetu, nic. UFO zignorowało atak. I dlatego wojna nie wybuchła. Hejtu w internecie nie powstrzymasz, nie zahamujesz. On się skądś bierze i ma swoje funkcje, ktoś go tworzy. Ja uważam, że to najczęściej anonimowe przegrywy skupione wokół różnych portali. Chcesz memy potraktować jak atak atomowy i w odwecie wystrzelić swoje pociski? Zrób to, zobaczysz co się stanie.
- To znaczy?
Mateusz: Wiesz, gdybym na tym portalu zaczął żądać, aby ludzie nic do mnie nie pisali, to następnego dnia miałbym całą skrzynkę zawaloną głupimi informacjami. Nie sto, ale dziesięć tysięcy mejli. Tak działa przekora.
- Dziękuję za rozmowę.