top of page

W tajemnicy tkwi największe piękno muzyki


Zbliża się kolejny 56. Festiwal Muzyczny w Łańcucie i jak co roku zwieńczenie ogromu pracy Pani i całego zespołu. Czym osobiście dla Pani jest Festiwal?

- Ponieważ pełnię funkcję dyrektora Festiwalu jest to dla mnie czas wytężonej pracy, ale w czasie koncertów jestem też słuchaczem i dlatego chcę, żeby Festiwal był wielkim świętem muzycznym dla naszych gości, dla wiernych słuchaczy, dla wszystkich, którzy w taki czy inny sposób w tym Festiwalu uczestniczą.

Festiwal każdego roku jest trochę inny, i choć przewodnią tematyką jest muzyka klasyczna to w zeszłym roku mieliśmy nawet spektakle teatralne. W tym roku taką odskocznią jest jazzowy koncert pięknej Brazylijki Ive Mendes, której matowy i ciepły głos na pewno zachwyci i oczaruje słuchaczy. Skąd pomysł na takie rozszerzanie formy festiwalu?


- Mamy w tym roku co najmniej dwie niespodzianki. Jedną jest występ Ivy Mendes, drugą „Koncert na bis” Janusza Olejniczaka, który wystąpi wraz z Chopin University of Music Big Band w Hotelu Sokół w Łańcucie. Tamtejszą salę hotelową, wykorzystujemy po raz pierwszy do koncertu. To będzie wieczór, podczas którego będzie można porozmawiać o tym, co było i o tym, co będzie w przyszłym roku. Festiwal w XXI wieku musi być elastyczny. My mamy swoje pomysły, swój profil i propozycje dla odbiorcy, w którego oczekiwania także musimy się wsłuchiwać i uważam, że właśnie to wyróżnia nasz Festiwal spośród innych, że nie jesteśmy ściśle związani ani z epoką, ani z danym stylem czy gatunkiem muzycznym. Chcemy prezentować muzykę ważną. Chcemy, by charakteryzowała nas nie tylko różnorodność, ale jakość wykonawców z „najwyższej półki”. Artyści zaproszeni na tegoroczną edycję Festiwalu na pewno to gwarantują.

Jak bardzo zmieniła się ostateczna wersja program Festiwalu w porównaniu z pierwszym jego szkicem?

- Trudno podać jakieś konkretne wyliczenia. Muzyka jest trudna do uchwycenia w słowa, a wręcz niemożliwa, tak jak jej akt tworzenia czy odbioru. Powiem o tym co się nie zmieniło, a mianowicie idea, żeby docierać do coraz szerszego grona odbiorców i żeby centrum festiwalowym była piękna Sala Balowa Muzeum Zamku w Łańcucie. Staramy się, by w czasie Festiwalu prezentowana była głównie muzyka kameralna. Sala Balowa może pomieścić około 250 osób, a Festiwal dociera do znacznie większej grupy odbiorców dzięki temu, że sala Filharmonii Podkarpackej może pomieści 660 osób, a koncert plenerowy 3 tys. słuchaczy.

Czy były jakieś niecodzienne wymagania gwiazd Festiwalu?


- Większość artystów wystrzega się np. picia kawy przed wyjściem na scenę. Artyści unikają picia napojów gazowanych, wokaliści także uważają na dietę w dniu koncertu, bo ich aparat głosowy pod wpływem różnych napojów czy jedzenia może się zmieniać. W tym roku jeszcze nie było żadnych niezwykłości, ale staramy się spełniać wszystkie wymagania goszczących u nas artystów.

Jakie były największe wyzwania tegorocznego Festiwalu?

- Zawsze pilnujemy się, żeby nie popaść w rutynę i schematy, bo sama muzyka tego nie lubi, a stabilizacja może popaść w stagnację. Wciąż szukamy nowych rozwiązań i pomysłów. Jesteśmy inspirowani przez artystów, którzy się do nas zgłaszają. Pieniędzy poszukuję właściwie do ostatniego festiwalowego dnia, by dopiąć budżet Festiwalu. Podobnie jest w tym roku.

Czym dla Pani jest muzyka i jaki wpływ miała na Pani życie?

- Muzyka miała zasadniczy i fundamentalny wpływ na moje życie, na moją edukację. Od 5. roku życia zaczęłam uczyć się gry na fortepianie, potem była szkoła muzyczna I stopnia, liceum muzyczne, studia muzyczne w Akademii Muzycznej w Krakowie. Potem praca w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie, doktorat, habilitacja, tytuł profesorski w 2004. roku i to wszystko było związane z działalnością na polu muzyki. Wciąż pamiętam koncerty z dzieciństwa. Uczestniczyłam w zajęciach szkoły chóralnej w Sankt Moritz w Szwajcarii, w kursach mistrzowskich w Belgii i w Niemczech. To wszystko mnie ukształtowało. Dlatego myślę, że najważniejszą sprawą w uwrażliwianiu młodego człowieka, kształtowaniu dziecka jest czynny jego kontakt z muzyką. Każde dziecko na pewnym etapie, nawet krótkim, powinno grać na instrumencie dla siebie i swojego rozwoju nawet, jeśli rodzice czy dzieci nie widzą swojej przyszłości w karierze muzycznej.

Jak Pani zdaniem broni się atrakcyjność muzyki klasycznej w dzisiejszym, skomercjalizowanym świecie pełnym gwiazd popu, rocka...?

- Nie mam, co do tego wątpliwości, że ta muzyka jest atrakcyjna dla młodego odbiorcy. Jestem pewna, że każdy młody człowiek z otwartym umysłem znajdzie upodobanie w takiej muzyce. Muzyka to jest pewien sposób komunikacji, to jest język, którym posługuje się muzyk, a odbiorca go rozumie. Być może należałoby się zastanowić, jak uczyć tego języka muzyki przyszłych melomanów. Wszystko to, co źle podane w każdej dziedzinie może zniechęcić i odstraszyć. Podobnie jest z muzyką klasyczną. Jeśli jesteśmy źle wprowadzeni w jej świat, możemy się uprzedzić czy zniechęcić. Przez lata swojego doświadczenia wiem i widzę, które koncerty cieszą się większą popularnością wśród młodych odbiorców. Widzę, z jakim zapałem słuchają koncertów organizowanych przez nas najmłodsi w szkołach podstawowych na Podkarpaciu. Zapotrzebowanie jest ogromne.

Powracając do pytania, jednym z elementów definicji przeboju muzycznego jest przetrwanie utworu w jakimś czasie. Jeśli dana kompozycja przetrwała sto, dwieście, trzysta czy czterysta lat, a dalej jest chętnie wykonywana i słuchana to jest dowód na to, że mamy do czynienia z przebojem.

Mówiła Pani podczas konferencji prasowej, że muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, ale także kształtuje obyczaje. Czy możemy mówić już o takim kształtowaniu obyczajów odnośnie Festiwalu?

- Największą radością dla mnie jako dyrektora muzycznego Festiwalu w Łańcucie jest moment, kiedy widzę życzliwych, uśmiechniętych i zadowolonych ludzi, wychodzących po koncercie. To dla mnie wielka satysfakcja, ta świadomość, że warto było przeżyć wiele niepokojów, stresów i trudów organizacyjnych. Muzyka nie istnieje bez odbiorcy, a muzyk wykonujący ją potrzebuje publiczność. Artysta ma przenosić słuchacza w inny wymiar i wyzwalać pozytywne emocje, które sprawią, że inaczej będziemy patrzeć na swoje życie. To jest świat ducha, który często trudno jest nazwać, przeliczyć czy usystematyzować, ale to właśnie w tajemnicy tkwi największe piękno muzyki i każdy, kto w tym świecie ją przeżywa, dotyka tej tajemnicy i ma z nią kontakt. To właśnie poszukiwanie i odkrywanie na nowo języka ze świata metafizyki jest wielką wartością.

Niektóre festiwale jak np. Moniuszkowski mają swój hejnał, czy myślała Pani o konkursie na hejnał Festiwalu Muzycznego w Łańcucie?

- Miałam rzeczywiście taki pomysł związany z jubileuszem Festiwalu i był to projekt skomponowania utworu, specjalnie na Festiwal. Myślę, że na 60. edycję Festiwalu takie dzieło będzie gotowe.

Podczas konferencji prasowej wspomniała Pani o niespodziankach na rok 2018. Zdradzi nam je Pani?

- Niespodzianek jest kilka. Tę, o którą pan pyta związana będzie z koncertem, który odbędzie się w Filharmonii 25. maja 2018 roku. Więcej nie zdradzę (uśmiech).

Podczas Festiwalu obowiązują stroje wizytowe, wieczorowe i galowe, czy wielbiciele krótkich spodenek nie będą wpuszczani?

- Owszem są takie miejsca w świecie, gdzie nie ma przywilejów i wszyscy muszą przyjść odpowiednio ubrani. Po to zachęcam do odpowiedniego ubiory, by nam wszystkim udzielił się ten klimat święta. Wnętrze łańcuckiego Zamku i wykonywana tam muzyka do czegoś zobowiązują. Ja osobiście nie lubię nakazów i zakazów, wolę by każdy sam podjął odpowiednią decyzję w związku ze swoim ubiorem. Choć nie szata zdobi człowieka to jakieś minimum powinno być zachowane. Mnie bardziej smucą ludzie, którzy przychodzą na Festiwal w jakimś niekoncertowym nastroju, z zacięciem i dezaprobatą wypisaną na twarzy.

Wszystkich serdecznie zapraszam do udziału w tym wielkim święcie muzyki ważnej i zapewniam, że nie zawiedziecie się Państwo.

Dziękuję za rozmowę.


bottom of page