top of page

Rafał Wilk - dramat przekuty w sukces

  • Marcin Jeżowski
  • 30 lis 2016
  • 5 minut(y) czytania

Jest czterokrotnym medalistą igrzysk paraolimpijskich, w tym ich trzykrotnym triumfatorem, a także wielokrotnym mistrzem świata i zdobywcą Pucharu Świata w handbikach. Historia Rafała Wilka jest dowodem na to, jak ludzki dramat można przekuć w sukces. Byłego żużlowca, wychowanka Stali Rzeszów nie złamała bowiem osobista tragedia, jaką był tragiczny wypadek na torze. W jego efekcie stracił on czucie w nogach, co było równoznaczne z zakończeniem dotychczasowej kariery. Ze sportem jednak nigdy się nie rozstał i dziś należy do światowej czołówki zawodników, ścigających się na rowerach, napędzanych siłą rąk.

Rafał Wilk ze sportem związany jest niemal od dziecka. Pochodzący z Łańcuta zawodnik był członkiem tzw. „złotego pokolenia” żużlowców rzeszowskiej Stali z początku lat 90-tych, wywodzących się spod ręki trenera „Saszy” Petrova. Licencję żużlową uzyskał w 1991 roku, a jego największymi sukcesami w tej dyscyplinie sportu były dwa złote medale Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski (1994 - 1995) i srebro Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych (1993).

Diagnoza niczym wyrok

Cały sportowy i nie tylko świat Rafała zawalił się 3 maja 2006 roku. Tego dnia na torze w Krośnie, miejscowa drużyna w składzie z Wilkiem podejmowała zespół z Grudziądza. W 8. biegu wychowanek rzeszowskiej Stali nie opanował motocykla i upadł na prostej startowej. W odbijającego się od bandy zawodnika, z całym impetem wjechał rozpędzony do blisko 100 km/h jego klubowy kolega Martin Vaculik. Stadion zamarł. Od razu było wiadomo, że musiało stać się coś bardzo złego. Późniejsza diagnoza lekarzy nie pozostawiała złudzeń - uraz kręgosłupa, brak czucia w nogach i w efekcie koniec żużlowej kariery. - Jak podczas każdego biegu towarzyszyła mi ogromna adrenalina, więc o bólu nie było mowy. W sumie bolał mnie tylko kciuk, którego do dziś nie zginam - wspominał moment samego wypadku w jednym z wywiadów Wilk, dla którego diagnoza lekarska była niczym wyrok. Jak bowiem inaczej miał na nią zareagować człowiek, który kochał sport, jazdę na motocyklu żużlowym, rowerze i nartach, a teraz resztę życia miał spędzić na wózku inwalidzkim?

Motywacja zastąpiła złość i bunt

Złość i bunt przeciwko całemu światu bardzo szybko została zastąpiona motywacją do robienia w życiu czegoś innego, rzecz jasna związanego ze sportem. Jeszcze jako czynny żużlowiec, Wilk potrafił wsiąść na rower, pojechać z Rzeszowa do Krosna na trening żużlowy i ponownie wrócić do stolicy Podkarpacia rowerem. Nic więc dziwnego, że dwa, a teraz już trzy rowerowe kółka ciągle są obecne w życiu byłego żużlowca. - Początki były trudne, ale z czasem człowiek przywykł do nowego życia. W jeździe na handbiku najważniejsza jest siła rąk. To, co wcześniej dawały nogi, teraz przejęły ręce. Jeżdżę głownie po bocznych drogach, gdzie jest zdecydowanie mniejszy ruch. Większość ludzi podchodzi do mojego zajęcia bardzo sympatycznie. Niektórzy się dziwią, bo to dosyć niespotykany widok - relacjonuje Wilk, który wspomina także przygodę, jaka spotkała go w Kazimierzu. - Podjechała do mnie wycieczka rowerowa. Jakaś pani powiedziała do mnie: „Ale pan ma dobrze. Też bym tak chciała jeździć na leżąco”. Ja jej odparłem, że na pewno by pani nie chciała. Ta zapytała zdziwiona “dlaczego”? Na co odpowiedziałem - bo ja jeżdżę na wózku - relacjonuje Rafał Wilk, który bardzo szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości i z miesiąca na miesiąc robił postępy w egzotycznej dotąd dla niego dyscyplinie sportu. Był na tyle dobry, że otworzyła się przed nim realna szansa na start w igrzyskach paraolimpijskich w Londynie, którą zresztą wykorzystał ze wspaniałym skutkiem. Paradoksalnie, gdyby nie wypadek i uraz kręgosłupa, Wilk prawdopodobnie nigdy nie miałby okazji zasmakować olimpijskiej rywalizacji, bowiem jak doskonale wiadomo, sportów motorowych, w tym żużla, nie ma w programie igrzysk. - Nie traktuję wypadku jako kary, która mnie spotkała. To dla mnie raczej dar od Boga. Jeden etap w moim życiu się zakończył, inny się rozpoczął. Gdyby nie wypadek, nigdy by mnie nie było w Londynie - przekonywał były żużlowiec, który dzięki startom w handbikowych wyścigach zwiedził kawał świata i miał m.in. okazję ścigać się na... torze Formuły 1 w Abu Dhabi.

Zachwycony atmosferą igrzysk

Wilk zaledwie 6 lat po wypadku na torze żużlowym w Krośnie, mógł wznieść ręce w geście triumfu. - Start na igrzyskach zawsze był moim marzeniem, jednak dwa złota, które przywiozłem z Londynu, przerosły oczekiwania wszystkich, w tym również i moje. Po pierwszym medalu, dostałem sms-a od moich dzieci z... zamówieniem na drugi złoty krążek: „Tato, drugi medal jest dla nas!” Cóż miałem zrobić? Musiałem spełnić ich życzenie - wspomina ze śmiechem wydarzenia sprzed 4 lat dwukrotny mistrz paraolimpijski z Londynu, który był pod wrażeniem atmosfery, jaka panowała podczas zawodów. - Jadąc do Londynu, miałem pewne wyobrażenie, jak tam może być, ale to, z czym się spotkałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie sądziłem, że aż tak ogromne zainteresowanie może być „sportem kulawych”. Codziennie było po 80 tys. kibiców na Stadionie Olimpijskim, a na kolarstwo przyszło ponad 100 tys. Niewiarygodne! Niesamowite! - zachwycał się po powrocie z Wielkiej Brytanii Rafał Wilk, który złoty medal zadedykował swojemu ojcu. - Kiedyś obiecałem nieżyjącemu już tacie, że będę najlepszy. Teraz mogę powiedzieć, że słowa dotrzymałem - wspomina.

Powalczy o kolejne medale

Również kilka miesięcy temu rzeszowianin mógł cieszyć się z kolejnych paraolimpijskich sukcesów, tym razem w Rio de Janeiro. Niespełna 42-letni były żużlowiec, w Brazylii musiał się zmagać nie tylko z rywalami, ale również i z klątwą chorążego. To właśnie Wilkowi przypadł w udziale zaszczyt niesienia polskiej flagi, podczas ceremonii otwarcia paraolimpiady. Utarło się już bowiem w polskim sporcie, że takiej osobie, potem nienajlepiej wiedzie się podczas startów. - Ja lubię wyzwania. Czas najwyższy tę klątwę przełamać. Kto inny ma to zrobić, jak nie ja? – mówił Rafał Wilk, tuż przed wylotem do Ameryki Południowej.

Jak przystało na obrońcę paraolimpijskich tytułów, Wilk w Rio de Janeiro nie zawiódł, zdobywając złoty medal w jeździe indywidualnej na czas i srebrny medal w wyścigu ze startu wspólnego. W tym drugim tytuł mistrzowski przegrał z Niemcem Vico Merkleinem o zaledwie 3 sekundy. - Nie można wszystkie wygrywać i ja sobie doskonale zdaję z tego sprawę. Srebro też nieźle smakuje, bo ciężko na nie zapracowałem. Ostatnie 7 kilometrów wiedziałem, że muszę ciągną naszą dwójkę, bo za nami jest grupa pościgowa. Gdybym tego nie zrobił, pewnie by w ogóle nie było medalu. Kolejne medale na paraolimpiadzie motywują do dalszej pracy. Za rok są mistrzostwa świata, a za 4 lata kolejne igrzyska w Tokio, gdzie będą chciał powalczyć o kolejne dwa złote medale - mówił czterokrotny (3 złota i 1 srebro) medalista paraolimpijski tuż po powrocie z Rio de Janeiro.

Rzeszów nie wierzył, teraz chce docenić

Mimo ogromnych sukcesów, Rafał Wilk bardzo długo traktowany był w Rzeszowie nieco po macoszemu. Doszło nawet do tego, że jadąc na paraolimpadię do Londyny, był zawodnikiem Startu Szczecin. - Dlaczego reprezentowałem barwy Startu Szczecin? Gdyż w Rzeszowie chyba we mnie nie wierzono. Oprócz sponsorów, mogłem liczyć tylko na pomoc ze strony Urzędu Marszałkowskiego. Z miasta nie otrzymałem żadnego wsparcia, mimo iż kilka razy zwracałem się o pomoc. Tak było m.in. przed maratonem w Nowym Jorku. Wtedy usłyszałem, że tym razem nie, ale być może otrzymam jakieś wsparcie przed paraolimpiadą. Niestety, na obietnicach się skończyło. Ale nie narzekam. Przygarnęli mnie na drugim końcu Polski, w Szczecinie i chyba nie żałowali - mówił jakiś czas temu Rafał Wilk, który od ponad roku ponownie jest zawodnikiem Stali Rzeszów. Tym razem sekcji kolarskiej. - Fajnie jest wrócić do domu - przekonywał.

Wygląda na to, że również rajcy miejscy postanowili nadrobić zaległości i jesienią 2016 r. zgłosili wniosek, o przyznanie mu tytułu Honorowego Obywatela Miasta Rzeszowa - Myślę, że to byłoby dla mnie ogromne wyróżnienie - przyznał skromnie, w swoim stylu Rafał Wilk, którego mistrzowskiego tytuły w żaden sposób nie zmieniły. Tacy właśnie są prawdziwi ludzie sukcesu...


Rafał Wilk - człowiek ze stali”

To film dokumentalny, którego bohaterem jest były żużlowiec, a obecnie jeden z najlepszych handbikowców świata. W filmie możemy zobaczyć zarówno ujęcia z okresu kariery żużlowej, a także z jego obecnej pasji, czyli wyścigów na handbikach. Scenariusz do filmu napisał Robert Szaj i Michał Juszczakiewicz. Film można obejrzeć m.in. w Internecie na kanale YouTube.

Comentarios


bottom of page